Zastanawiam się, czy kiedykolwiek uznam ogród za skończony. Wymyślanie znanych mi kątów na nowo jest niemal jak choroba, nie umiem się z tego wyleczyć. W tym roku robię od wiosny rewolucje na niektórych rabatach, ale też przerabiam trochę znane kąty, by dołożyć w nich więcej roślin kwitnących. Nie wiem, czy to kwiestia wieku, czy po prostu tak się robi, po wielu latach w ogrodzie, że przestaje bawić „małoobsługowość” roślin, a najważniejsze staje się, by ogród żył, zmieniał się, pachniał i oczywiście wymagał mnóstwo pracy 😉
Dziś chciałam wam pokazać zakątek obok domku, czyli ławeczkę. W tym roku obstawiłam ją donicami z wszelkimi kwitnącymi cudami. Siedząc na niej mam przed oczami ścianę tarasu, która w tym roku jest cała w kwiatach. Za chwilę do tego spektaklu dołączą róże i już nie mogę się tego doczekać.
Za ławką rośnie już trzy letnia róża New Dawn, która w tym roku zakwitnie po raz pierwszy. Uwielbiam takie sukcesy po tak długim czekaniu! Przy wejściu, po bokach słupów domku posadziłam dwie róże pnące Jasmina- są bajkowo piękne, pod domkiem zamieszkała róża Pomponella. Ona zakwitnie w tym roku na pewno, bo ma już pąki, zobaczymy czy jasminkom uda się wyprodukować jakiś kwiatek. Efekt będzie widać dopiero za jakieś 3-4 lata, ale ja już to widzę w mojej głowie 😉
Wejście do tej części ogrodu prowadzi przez pergolę z winobluszczu.
Całość jest umiejscowniona zaraz przy tarasie- mam tu trzy duże grządki wzniesione z warzywami i ziołami oraz trzy skrzynie na tarasie pełne ziół oraz półki na których mam kwiaty.
widok z tarasowej kanapy, gdy patrzy się w lewo.
W donicach siedzą- hortensja, niecierpki, dzwonke brzoskwiniowy, róże(Bonica i Pashmina- jeszcze w pąkach), werbena, pelargonie, milionbellsy i surfinie.